Znalezienie kremu, który nie będzie mnie uczulał ani zapychał było nie lada wyzwaniem. Większość drogeryjnych produktów zawiera parafinę, która daje sztuczne uczucie nawilżenia. Popularne marki, które serwują nam "naturalne" linie kosmetyków często przyciągają klientki hasłami marketingowymi. W rzeczywistości tych "naturalnych" składników w kremie jest niewiele. Jeśli chcecie to zrobię kiedyś post na ten temat. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu. Teraz przejdziemy już do recenzji.



O MARCE

Warto zaznaczyć, że Vianek to polska marka, a co za tym idzie kupując ich produkty wspieramy rodzimy rynek. Ich kosmetyki są naturalne, nietestowane na zwierzętach (taka informacja widnieje na stronie). Zioła, które stosują do produkcji pochodzą z upraw ekologicznych. Firma wyróżnia 6 serii produktów: (podlinkowałam Wam je)

• niebieska – nawilżająca
• zielona – orzeźwiająca i oczyszczająca
• pomarańczowa – odżywcza
• czerwona – ujędrniająca i przeciwzmarszczkowa
• różowa – relaksująca i łagodząca
• fioletowa – kojąca i wzmacniająca

OPAKOWANIE

Jak widać na załączonym powyżej obrazku opakowanie kremu jest minimalistyczne, białe z pomarańczowymi elementami (ten kolor jest charakterystyczny dla całej serii odżywczej). Bardzo podoba mi się taki design. Kwiaty widoczne u dołu kojarzą się z naturalnością, a o to tutaj chodzi. Zamknięcie jest wykonane z plastiku, ale dobrej jakości. Nic się nie wylewa. Produkt aplikujemy za pomocą pompki i jest to bardzo wygodne oraz ekonomiczne rozwiązanie. Bez problemu można wydobyć tyle kremu, ile jest nam potrzebne.


SKŁAD

Aqua, Glycine Soja Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Glycerin, Cichorium Intybus Root Extract, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Lecithin, Cetearyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Lilial, Coumarin.

Kiedy zaczęłam używać cieni do powiek i eyelinera odkryłam, że mam problem z przetłuszczającymi się powiekami. Już w połowie dnia produkty, które na nie nakładałam ścierały się co było niesamowicie irytujące. We wrześniu pochwaliłam Wam się na Instagramie, że nabyłam bazę pod cienie od Artdeco. Po 4 miesiącach używania jej nasuwa mi się jedno pytanie: dlaczego tak długo zwlekałam z jej zakupem?


OPAKOWANIE

Baza znajduje się w małym, czarnym pojemniczku o pojemności 5 ml więc bez problemu zmieści się w kosmetyczce. Opakowanie jest wykonane z dobrej jakości plastiku. Nie brudzi się, nadruk w ogóle się nie starł co uważam za ogromny plus bo wygląda to bardzo elegancko.
Niestety muszę przyczepić się do sposobu wydobycia bazy. Jestem zmuszona robić to palcem co jest bardzo niehigieniczne, a dziewczyny z długimi paznokciami mogą mieć z tym duży kłopot. Mam nadzieję, że kiedyś Artdeco wypuści tę bazę w tubce. Dodam jeszcze, że produkt przyszedł do mnie w kartoniku, ale po kilku dniach go wyrzuciłam.


BAZA 

Przejdźmy do środka, czyli części która raz na zawsze uporała się z moim problemem nietrwałych cieni i kreski. Produkt ma zbitą konsystencję co sprawia, że jest bardzo wydajny. Wystarczy dosłownie odrobinka żeby pokryć całą powiekę. Zbliżając nos do pojemniczka czuć bardzo ładny, typowo kosmetyczny zapach, ale nie jest on wyczuwalny przy nakładaniu na skórę. Przy okazji wspomnę też, że baza ma delikatny, brązowy odcień, ale na powiekach jest transparentna dzięki czemu "nie koliduje" z makijażem oka. Cieszy mnie również fakt, że poprawia pigmentację cieni, nawet tych słabszych jakościowo. Najbardziej jednak zależało mi na tym aby przedłużała trwałość kreski którą robię eyelinerem, a zwłaszcza jaskółki, która w ciągu dnia lubiła się rozmazywać.

CENA I DOSTĘPNOŚĆ

Stacjonarnie kosmetyki tej marki najpewniej można dostać w perfumeriach Douglas. Baza kosztuje 37,90 zł. Myślę jednak, że lepiej kupić ją w sieci gdyż jest tańsza, a bardzo często można ją też nabyć w promocji. Jest dostępna w większości drogerii internetowych. Ja kupiłam swoją ze strony ezebra.pl. Produkt dotarł do paczkomatu dwa dni po złożeniu zamówienia, więc bardzo szybko. Bezpośrednie linki do tej bazy w sklepach, które polecam zamieszczę poniżej:

Mintishop - 27,90 zł
eZebra - 21,98 zł
iperfumy - 21,00 zł

                                                                     

W styczniowych ulubieńcach pisałam o perfumach, które bardzo przypadły mi do gustu. Z racji tego, że niedługo mi się skończą (i zapewne pozbędę się opakowania) postanowiłam poświęcić im osobny wpis.

O MARCE

Perfumeria Eyfel Parfum powstała w 2008 roku w Turcji. Od 2015 roku działa również w Polsce. Do tej pory otworzyli 7 sklepów - 3 w centrum Warszawy (jeden z nich mieści się w podziemiach Dworca Centralnego), 3 w Łodzi oraz 1 w Tomaszowie Mazowieckim. W ofercie sklepu znajduje się ponad 400 zapachów dla kobiet i mężczyzn, dezodoranty, dyfuzory zapachowe do pomieszczeń, zwane również pałeczkami zapachowymi, mydełka itd. Co ciekawe perfumeria posiada wiele zapachów inspirowanych znanymi markami np. Moschino czy Burberry. Przygotowując ten wpis dowiedziałam się też, że są dostępne w sprzedaży perfumy inspirowane tymi od Britney Spears (i ja właśnie takowe posiadam), która przypomnę - jest moją idolką.

OPAKOWANIE

Pojemność produktu to 50 ml, więc uważam, że idealnie nadaje się do torebki/kosmetyczki. Jeżeli chodzi o jakość wykonania jestem bardzo zadowolona - grube szkło i delikatnie zwężona budowa buteleczki sprawia, że nie obawiam się, iż lada chwila przedmiot wypadnie mi z ręki. Mimo długiego użytkowania nadruk widoczny z przodu opakowania nie odkleił się, ani nie starł, więc jest ot ogromny plus. Niestety nie jestem zadowolona z aplikatora. Zacinał się tak bardzo, że byłam zmuszona wymienić go na nowy.

ZAPACH

Pierwsze co przychodzi mi na myśl to słodycz - perfumy zdecydowanie nadają się na zimne pory roku bo są dość ciężkie. Latem mogłyby być irytujące i przyprawiać o ból głowy. W podstawie znajdziemy bursztyn, wanilię (którą uwielbiam w perfumach) i piżmo. W nutach serca mamy kwiatowy powiew orchidei oraz frezji. W nutach głowy użyto cięższej kompozycji śliwki i wiśni. Skład jest ten sam co w perfumach Britney Spears: Fantasy Midnight. Z pewnością jest to zapach zmysłowy, idealny na wieczór. Długo utrzymuje się na skórze.

CENA

Mamy tu do czynienia z wodą perfumowaną, czyli kompozycją która utrzymuje się na skórze o wiele dłużej niż woda toaletowa (nie wspominając już o kolońskiej). Jeśli ktoś ma problem z odróżnieniem rodzajów perfum to odsyłam do wpisu na blogu Olfaktorii. Myślę, że 20 zł za 50 ml to nie wygórowana kwota i jeśli ktoś chce mieć odpowiednik swoich ulubionych perfum lub po prostu lubi nosić je w torebce, a nie chce zniszczyć "oryginalnych" to jest to dobre rozwiązanie.

GDZIE KUPIĆ?

Jeśli w Waszym mieście znajduje się stacjonarny sklep Eyfel to jesteście szczęściarami :-). Na szczęście można też zrobić zakupy za pośrednictwem Allegro. Na aukcji znajdziecie spis dostępnych odpowiedników perfum.